Amerykańska prosta historia

Data:
Ocena recenzenta: 9/10

Niezmierzony ocean kukurydzianych amerykańskich pól. Wielkie kombajny zaczynają muskać wielohektarowe połacie ziemi z początkiem żniw. Po drodze wybudowanej niczym od linijki i niknącej gdzieś za horyzontem, mknie na małym traktorku firmy John Deere zgarbiony już nieco staruszek. Do brata. To początek prostej historii.

Wszystko zaczyna się od prawdziwych zdarzeń z życia.

Pewnego dnia 1994r. siedemdziesięciotrzyletni Alvin Straight, ojciec siódemki dzieci i weteran drugiej wojny światowej, jak również okropnej i krwawej wojny koreańskiej, dowiaduje się o chorobie swojego brata. Siedemdziesięcioletni Henry miał poważny zawał. Dalej żyje, jednak nie wiadomo ile jego ziemska wędrówka jeszcze potrwa. Alvin postanawia odwiedzić chorego, z którym nie rozmawiał od ponad dziesięciu lat. Co było powodem kłótni, która ma swój biblijny rodowód, nie jest teraz już ważne. Zapomniał o tym. Nieważne. Czas się pojednać i przypomnieć sobie zgodne lata dzieciństwa, gdy nie znali jeszcze żadnych podziałów. Dzieciństwo, które całe przegadali, a teraz smutnym paradoksem życiowym, milczą.

Poważnym problemem dla Alvina jest odległość jaka dzieli go od brata. Prawie czterysta kilometrów nie wydaje się dla współczesnego młodego człowieka dużym dystansem, jednak co innego dla człowieka w wieku Alvina. Do tego upiera się on, że musi koniecznie pokonać cały dystans samodzielnie własnym środkiem transportu. Zawsze był wolnym, upartym mężczyzną i nie pozwoli nikomu, aby mu byle kto pomagał, wręcz przeszkadzał, w tak ważnej sprawie jak odwiedziny u brata. Wyprawa samochodem jest wykluczona. Nie ma prawa jazdy. Chociaż w Stanach Zjednoczonych Ameryki zdobycie prawa jazdy nie jest dużym problemem, nawet tak liberalne przepisy nie umożliwiłby Alvinowi jazdy. Życie go nie oszczędziło, a tym bardziej jego chorych nóg i już bardzo niedoskonałych oczu. Staruszek postanawia użyć do jazdy swojej niezawodnej kosiarki. Nie potrzebuje żadnego upoważnienia, aby po drogach stanowych jechać swoim starym, prawie trzydziestoletnim, niezaprzeczalnie niezniszczalnym Johnem Deere. Niskopodłogową kosiarką, która przy sprzyjających warunkach, czyli na prostym odcinku drogi może rozpędzić się maksymalnie do ośmiu kilometrów na godzinę.

Alvin zabiera ze sobą to co niezbędne. Trochę ubrań, jedzenie w puszkach, przyczepkę, która będzie mu na czas podróży służyć jako dom. No i w drogę. Ku przygodzie! W odwiedziny do brata. Historia Alvina Boone Straight’a nie byłaby prawdopodobnie w ogóle zapamiętana, gdyby nie film z 1999r. w reżyserii Davida Lyncha.

To naprawdę nieprawdopodobne, że Lynch, reżyser, który każdemu znającemu się chociaż trochę na filmie amerykańskim widzowi, kojarzy się raczej z pełnymi niepokoju i absurdu obrazami Ameryki nakręcił film o dziadku zaiwaniającym na kosiarce przez pół Ameryki. Prosta historia powstała pomiędzy nakręceniem dwóch najbardziej metafizycznych, skomplikowanych i naszpikowanych na pierwszy rzut oka przypadkowymi treściami filmów reżysera, czyli Zagubioną autostradą (1997r.) i Mulholland Drive (2001r.). Wielbiciele Lyncha do dzisiaj mogą zachodzić w głowę jak do tego doszło, że David, bardzo często poruszający tematykę na granicy kiczu, liryczności, oniryczności i dogłębnej analizy realiów, mógł wyreżyserować taką prostą historię, po prostu pozytywnie odlecieć od swojej narracji. Pozbawioną szalonej narracji oraz wykoślawionych ludzi z peryferiów społeczeństwa.

Prosta historia rzeczywiście może wyglądać tak jakby Lynch tylko się pod nią podpisał, jednak wiele elementów wskazuje, że nie zrezygnował on do końca ze swojego wyraźnego, niepokojącego stylu. W Prostej historii jest kilka scen dziwnych (np. scena z potrąconym jeleniem, rozmowa przy cmentrzu), podszytych niepokojem i nieco groźną melodią. Samym dźwiękiem, niczym w swoich pierwszych krótkometrażowych produkcjach, Lynch zajął się osobiście.

Historia Straighta jest na pewno już klasyczną opowieścią amerykańskiego kina drogi, gdzie to droga stanowi ważny składnik i przyczynek do zmiany wewnętrznej bohatera.

Niezwykle istotny jest czas, w którym rozgrywa się akcja. Alvin wyrusza w drogę z końcem lata, gdy kończą się już na polach żniwa. To bezpośrednia analogia do życia samego podróżnika. Kończy się w jego życiu lato, pełnia życia i sił witalnych, a następuje jesień, pora na przemyślenia, ukierunkowanie myśli ku przemijaniu, przygotowanie do odejścia, ale również pora na mądrość, gdy widziało się już cały proces wzrostu.

Sześc tygodni to sporo czasu, aby przemyśleć wiele ważnych spraw. Spojrzeć na swoje dotychczasowe dokonania, życie pracowite, pełne wyzwań, niesprawiedliwości, ale także chwil nostalgicznych momentów szczęścia.

Prosta historia to film dla kogoś kto chce i potrafi rozkoszować się drogą albo głęboko w sobie na taką podróż czeka. To także historia o tym, że na naszej drodze możemy wciąż spotkać pięknych, prostych ludzi, którzy są chętni, aby nam pomóc, pomimo, że sami są nieco pokrzywieni, a ich życie bez przerwy sprawia im różne niespodzianki.

Zwiastun: